Minimalna stawka godzinowa w ochronie – geneza problemu

W poprzednim wpisie (Konsekwencje wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej) Małgorzata wspomniała o konsekwencjach wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej, które widoczne są po kilku miesiącach od jej wprowadzenia. A dziś chciałbym trochę się cofnąć w czasie do początków. Odpowiedzieć na pytanie, dlaczego minimalna stawka godzinowa przy umowach zlecenia stanowi taki drażliwy temat.

Kilka miesięcy temu na pewnej konferencji rozmawiałem z przedsiębiorcą działającym w branży ochrony osób i mienia. Wskazał on na pewien smutny fakt – na przykładzie jednego ochranianego przez niego obiektu w przeciągu 10 lat stawka za godzinę ochrony, którą klient mu płacił, systematycznie spadała zamiast rosnąć!

I to jest problem, który od dawna trapił branżę. Coraz większa konkurencja wymuszała rywalizację pomiędzy przedsiębiorcami. Najprościej było rywalizować właśnie ceną. Efekt? W ciągu 10 lat inflacja powoli rosła, spadała wartość pieniądza, wzrastały podatki (m.in. kiedyś VAT wynosił 22% zamiast obecnych 23%), a zyski przedsiębiorstw spadały. Wszyscy przedsiębiorcy w branży szukali oszczędności gdzie się tylko dało. A najprościej było je znaleźć tam, gdzie są z natury największe – w kosztach pracowniczych.

Efektem tego były patologiczne stawki wynagrodzeń pracowników ochrony. Nie jest to tylko wina ich pracodawców. Patologiczny był cały system. Cegiełki do niego dokładała „budżetówka”, która w przetargach na usługi ochrony wybierała stawki najniższe. Stawki o nierzadko patologicznych wartościach. Przykładowo, jeśli jakiś Urząd Skarbowy płaci firmie 8 zł za godzinę ochrony, ile z tego dostanie pracownik, po zapłaceniu przez pracodawcę podatków, ZUSu, wszelkich innych kosztów? A jednak system tkwił w patologii. Wszyscy znali problem ale nikt z tym nic nie robił.

W końcu ustawodawca postanowił „walczyć z umowami śmieciowymi”. Najpierw w 2016 roku ozusował wszystkie umowy zlecenia, z czym branża sobie szybko poradziła. A od stycznia tego roku wprowadził nakaz wypłaty minimalnej stawki godzinowej przy umowach zlecenia w kwocie 13 zł brutto. W obu zmianach chodziło o większe wpływy z podatków i składek ZUSowkich a nie o pomoc pracowikom, ale pomińmy ten wątek.

Firmy ochroniarskie, o czym było w poprzednim wpisie, poradziły sobie z problemem renegocjując większość umów, a niektóre rozwiązując. Zaczęły mocniej inwestować w monitoring i zabezpieczenia techniczne, którym nie trzeba płacić stawek godzinowych. Posypały się zwolnienia… część przedsiębiorstw nadal stara się optymalizować koszty za pomocą różnych metod, ale Państwowa Inspekcja Pracy zapowiedziała masę kontroli przestrzegania stawki godzinowej. Nie wierzę w pobłażliwość inspektorów.

Dobra, było trochę historii, ale może warto było abyśmy przyjrzeli się przeszłości, jak to się wszystko zaczęło. Teraz możemy zadać sobie pytanie – czy minimalna stawka godzinowa wpłynie dobrze na branżę ochrony, czy pogrąży ją do reszty?

Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale moim zdaniem taka zmiana była potrzebna. Ceny z roku na rok rosną. Rosną rachunki za prąd, gaz, rosną ceny paliwa, żywności. A ceny za usługi ochrony spadały i spadały do coraz bardziej absurdalnych poziomów, w końcu musiały zacząć rosnąć. Te wojny cenowe musiały się skończyć.

Piszę to z perspektywy prawnika, który zawodowo współpracuje z przedsiębiorcami z branży ochrony, jak i z perspektywy człowieka, który ma w najbliższej rodzinie pracownika ochrony.

Szkoda tylko, że zmiany wywołała dopiero interwencja państwa, gdyż „wolny rynek” nie umiał sobie poradzić z problemem.

Pozdrawiam serdecznie,

Cezary

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *